15 lat Oddziału Rejonowego Targówek

grudzień 3rd, 2014 Wpisane w Ostatnie wpisy

Moje 15 lat w związku emerytów

Wspomnieniami podzielił się Ireneusz Pietruszczyński z Koła nr 1

24 X 2014 r. w DK „Świt” odbyło się uroczyste spotkanie Związku Emerytów z okazji jubileuszu 15 lat istnienia naszego związku oraz Dnia Seniora. Nasunęła się myśl, żeby przypomnieć, jak było na początku.image001

W 1998 r. grupka zapaleńców zapragnęła coś robić na naszym terenie. Pan Remigiusz Sikora, jako emeryt, był kiedyś u lekarza, no i zdenerwował się na służbę zdrowia. Postanowił coś zrobić, żeby to ulepszyć. Wpadł na pomysł stworzenia takiej komórki organizacyjnej, żeby – między innymi – nie czekać tak długo na lekarza oraz żeby pomyślano o innych problemach emerytów na Bródnie. Pierwsze lokum otrzymaliśmy od SM Bródno. Przy ul. Krasnobrodzkiej 11, przy pętli autobusowej – powstał „Klub Podgrodzie”. Lokal to jeden maleńki pokoik. Było nas kilka osób: R. Sikora, H. Charzyńska, M. Kamionek, E. Duczmal, Chybowski i ja. Od razu powstały różne sekcje, komisje. Ja podjąłem pracę w Komisji Turystyki i Wypoczynku. Przyszło nam do głowy, aby trochę rozruszać naszych emerytów i rencistów, którzy mają dość sprawne nogi i głowę. Bo są przecież i tacy, którzy wiedzą tylko przy jakiej ulicy mieszkają i nic poza tym, lub „trzymają się spódnicy żony” i boją się gdziekolwiek ruszyć. Wymyśliłem akcję „Spacerki po Warszawie” i to chwyciło.

6

4

Do każdej eskapady musiałem się przygotować – sprawdzić kiedy obiekt jest czynny, w jakich godzinach, jak najlepiej i najszybciej dojechać. Do niektórych muzeów jest wstęp wolny, a ja nie chciałem nadwyrężać budżetu emerytów, więc trzeba było trochę pokombinować. Akcja się spodobała, ludzi przybywało, więc trzeba było robić wycieczki w te same miejsca nawet po kilka razy. Byliśmy na Zamku Królewskim, na lotnisku Okęcie, w Muzeum Ziemi, Cytadeli, Muzeum Kolejnictwa, Muzeum Powstania Warszawskiego, Muzeum Narodowym, Muzeum Wojska Polskiego, zwiedziliśmy całoroczny stok narciarski, wodociągi warszawskie, Łazienki, Wilanów, Sejm i Senat, Pałac Prezydencki, Stare i Nowe Miasto, Arsenał, żydowską synagogę przy ul. Twardej 6 i wiele innych ciekawych miejsc. Odwiedziliśmy nawet obiekty podwarszawskie, np. Muzeum marszałka J. Piłsudskiego w Sulejówku, twierdzę Modlin, Muzeum Motoryzacji w Otrębusach.

8 7

Prowadziłem również wycieczki z Klubów Osiedlowych, takich jak „Jowisz”, „Junona”, „Relax”. Aby udzielać naszym emerytom informacji o każdym ze zwiedzanych obiektów, konieczne było przygotowanie się do tego.

Na Starym i Nowym Mieście zwiedzaliśmy wszystkie kościoły i to bez względu na pogodę. Przypomniało mi się pewne zdarzenie. Sobota, zima, -10C, zwiedzamy kościoły na Starówce, a pani Elżbieta Daubek powiada: „wejdźmy do każdego kościoła, zagrzejemy nosy!”

5 3a

Akcja taka trwała przez długie lata. Ci, którzy chodzili na te wycieczki, mogą powiedzieć, że znają Warszawę „od podszewki”, gdyż wiele zobaczyli i zapamiętali z nich. Czasami, dla odpoczynku i relaksu, jeździliśmy do lasu w Choszczówce. Była muzyka, śpiewy i ognisko, zimą był kulig. Okazało się, że za ognisko Związek musiał płacić 50 zł. Znalazłem więc po drugiej stronie Wisły stanowisko w Lesie Młocińskim. Gmina Bielany przygotowała tam dla warszawiaków 8 miejsc biwakowania – stanowiska do palenia ognisk, wiaty, aby schronić się przed deszczem, stoły, ławy. Ogniska za darmo i mnóstwo chrustu do palenia. Miejsca te pokazałem również członkom Klubów „Relax” i „Jowisz” – to był jeden z etapów mojej działalności w Związku. To był jeden z etapów mojej działalności.

2 1

Prowadziłem również wycieczki autokarowe, organizowane dla naszych związkowców. Zawsze przygotowywałem się do wycieczki, przygotowując informacje o różnych obiektach i zabytkach. Jeździliśmy w ciekawe regiony kraju. Odwiedziliśmy Lublin, Zamość, Kozłówkę, Licheń, Częstochowę, Płock, Włocławek, Czerwińsk, Arkadię, Nieborów, Toruń, Golub-Dobrzyń, Bałtów, Park Jurajski i inne ciekawe miejsca. Pewnego razu prezes Związku, pan Sikora, poprosił, abym wymyślił coś ciekawego, godnego zwiedzenia. Dumałem, dumałem i dałem propozycję wyjazdu na Mazury, a konkretnie wycieczkę Kanał Mazurski – Ostróda – Elbląg. Mało kto tam był, a ja byłem 3 razy. Była to dwudniowa wycieczka z noclegiem koło Ostródy. Pierwszego dnia było ognisko, kiełbaski, śpiewy – pełny relaks nad Jeziorem Drwęckim. Następnego dnia rano wsiedliśmy na statek Żeglugi Mazurskiej. Pogoda idealna, niebo lazurowe, na górnym pokładzie leżakowanie i opalanie (+30o). Kanał jest wąski, gdyż ma tylko 10 m, a długi jest na 81 km. Jest tu 5 pochylni, żeby wyrównać różnicę poziomu wody między poszczególnymi odcinkami kanału, i wówczas statek wraz z pasażerami przewożony jest na platformie. Mówi się, że „statek płynie po trawie”. Wrażenie jest niesamowite! Zbudowano tę przeprawę w 1864 r. i funkcjonuje do dziś. Jest to atrakcja nr 1 na skalę kraju. O 12oo nasz statek przybił do nabrzeża. Otrzymaliśmy 2 termosy z jedzeniem i na pokładzie wszyscy zjedli wspaniały obiad. Wszystkim smakowało, a pozostałym po obiedzie chlebem karmiliśmy mewy, które w locie łapały rzucane kawałki. Radość wszystkich była wielka. Pod koniec rejsu, gdy zbliżaliśmy się do Elbląga, z daleka widać już było kościół św. Mikołaja, gdyż jego wieża liczy 96 m wysokości. W drodze powrotnej do Warszawy była „część artystyczna” – puszczałem kasety z muzyką, były śpiewy i mikrofon dla wszystkich. Z wypowiedzi uczestników wynikało, że wszyscy byli wypoczęci i zadowoleni oraz że była to ich najlepsza wycieczka.

Z czasem zdrowie zaczęło się psuć, kilka razy byłem w szpitalu, ale co zwiedziłem i zobaczyłem to – jak to się mówi – moje. Mam nadzieję, że Ci, którzy ze mną jeździli, też byli zadowoleni.

 

Przepraszamy, ale komentarze są obecnie wyłączone.