Wiadomość z Koła nr 11
Lotem bliżej
Hasło to znamy z reklam polskich linii LOT. Nikt jednak dotychczas nie brał tego zbyt dosłownie, gdyż, owszem, lataliśmy, lecz głównie w dalekie podróże, na dłużej, z biurami podróży. Mało kto z nas latał na obszarze Polski, bo drogo i nie było zbyt wielu przewoźników oferujących takie usługi. Teraz możemy poszaleć, bo są tanie linie lotnicze, np. Ryanair, z których skorzystaliśmy (w tym terminie kosztowało to 9 zł w jedną stronę!!!).
Pomysł wpadł mi do głowy przy okazji uczestnictwa w kursach organizowanych przez „Fundację dla Polski”. Namówiłam koordynatorkę projektu, panią Anię, abyśmy wymyślili dla uczestników jakąś „marchewkę” – zachętę, nagrodę za zaangażowanie, zwłaszcza, że do projektu zgłosili się prawie wyłącznie ludzie z mojego Koła (wielka szkoda, że pozostałe Koła nie zainteresowały się tym szkoleniem!). Postanowiliśmy polecieć do Trójmiasta. Lot był zaskakująco krótki, wszystkiego 30 min. Ledwo zaczęliśmy się wznosić, jak ponownie poproszono nas o zapięcie pasów i lądowaliśmy. Dużo dłużej docieraliśmy do lotniska. Oczywiście koszty naszej ekspedycji pokrywaliśmy z własnych pieniędzy, pogoda była niepewna (baliśmy się nawet, że z powodu mgieł nie wylecimy z Modlina), organizacja wyjazdu spontaniczna, a plan zwiedzania nie do końca precyzyjny, lecz jak zawsze nasza „szalona 11” stanęła na wysokości zadania. Humory dopisywały, mimo że lotnisko w Gdańsku powitało nas ścianą deszczu. Zaraz jednak wypogodziło się i po molo w Sopocie spacerowaliśmy w pełnym słońcu, podziwiając przepiękną tęczę. Z wieży widokowej, którą jest stara latarnia morska, podziwialiśmy panoramę kurortu.
Nocleg mieliśmy zarezerwowany w Domu Harcerza w centrum gdańskiej starówki, więc mogliśmy spacerować po Długim Targu, nad Motławą nawet późnym wieczorem, bo przecież wygodne łóżka były tuż, tuż.
Mimo że wyprawa nasza trwała raptem dwa dni, a chłodny wiatr, wczesny jesienny zmrok i kapuśniaczek nie skłaniały do długich spacerów, sporo zobaczyliśmy. Byliśmy w Sopocie, gdzie na molo karmiliśmy mewy prosto z rąk, w Katedrze oliwskiej wysłuchaliśmy wspaniałego koncertu organowego, przespacerowaliśmy się urokliwymi ulicami starego Gdańska, w Gdyni przy Skwerze Kościuszki podziwialiśmy piękne statki i żaglowce oraz zwiedziliśmy Oceanarium. Pomimo zmęczenia podobała nam się taka nie do końca zaplanowana eskapada, więc planujemy kolejne loty do Wrocławia, Paryża, a może gdzieś jeszcze. Zobaczymy, co podpowie nam nasza fantazja.
Zachęcam innych do próbowania swych sił i pomysłowości w organizacji takich lub jeszcze ciekawszych wypadów w Polskę
Elżbieta Woińska