Kilka słów o języku polskim
Miesiąc sierpień i wrzesień to czas składania hołdów bohaterom i ofiarom wojen. Deklarujemy, że pamiętamy i że nigdy więcej wojny. Wygląda mi to wszystko trochę na pokaz. Bo z jednej strony mówimy pamiętamy, a z drugiej zapominamy czym spowodowane były te zrywy. Że przeciwko rucyfikacji i germanizacji buntowali się nasi przodkowie. Organizowali tajne nauczanie cytując Reja i Konopnicką. Narażali się na karne konsekwencje. A teraz słyszę, że pamiętamy o tych ofiarach poniesionych a jednocześnie zaśmiecamy naszą mowę jakimiś komediowymi cytatami typu „siema” po zwroty w wolnym tłumaczeniu na język literacki znaczące „skrzywienie, zakręt” Kiedyś byłem na wczasach i na turnusie był emerytowany oficer WP będącym kuratorem nieletniej młodzieży z synem, też oficerem prowadzącym klub żeglarski gdzieś w Warszawie. Pasją ojca było zbieranie wiązanek czyli obelg w gwarze starej Warszawy. Jedną taką dość obszerną, nam zacytował. I wierzcie mi lub nie, ale nie było tam ani jednego nazwijmy to przerywnika. Czyli w tamtych czasach ludzie często ledwo czytający niejednokrotnie niepiśmienni bardziej dbali o swój ojczysty język, niż teraz ludzie bardzo często z tytułami naukowymi . Ja rozumiem że muszą powstawać nowe słowa. Często zapożyczane z innych języków. Tylko nie takich słów. Ja proszę, bo jest mi wstyd jak ludzie mówią coś a nie rozumieją znaczenia słów które wypowiadają. A bez nich nie klei się rozmowa.
Marian Kiełbasa