Wycieczka retro Koła nr 11

czerwiec 10th, 2015 Wpisane w Ostatnie wpisy

Wycieczka retro Koła nr 11

Wycieczka retro

„Stoi na stacji lokomotywa, ciężka, ogromna i pot z niej spływa, tłusta oliwa…”. A gdzie? Na stacji w Sochaczewie, w Muzeum Kolei Wąskotorowej.

image001

I to nie jedna a wiele pięknych, zabytkowych już maszyn, uratowanych przed kotłem hutniczym i przerobieniem na złom. Oprócz wspaniałych parowozów muzeum może się poszczycić bogatą kolekcją innych pojazdów szynowych, takich jak drezyny, maszyny służące do prac remontowych na torach, przewożące sprzęt i robotników, konny wóz torowy, wożący niegdyś kuracjuszy ze stacji kolejowej Mrozy do sanatorium w Rudce (działającego jeszcze przed I wojną światową). A czy ktoś      z Was widział kiedyś Warszawę na szynach – samochód, którym członkowie dyrekcji kolei jeździli na inspekcje, przywozili wypłatę pracownikom itp. Nie? To jedźcie do tego największego w Europie muzeum kolejnictwa wąskotorowego, otwartego w 1986 roku i szczycącego się ponad 140 obiektami wystawienniczymi.
image003

My, Koło nr 11, wybraliśmy się tam z samego rana w sobotę, 6 czerwca, nie tylko żądni wrażeń estetycznych i wiedzy, lecz także po przygodę. Bo jak inaczej nazwać wspaniałą, przeszło godzinną (w jedną stronę!) przejażdżkę pociągiem RETRO, gdy wagony ciągnie zabytkowa „ciuchcia” z zawrotną prędkością 10 km na godzinę.

 

image002

Ba, w porywach pędziliśmy nawet 12 km/h, ścigając się z pewną damą na rowerze. Widoki przesuwające się za oknem mogliśmy kontemplować na tyle długo, aby do woli nasycić wzrok pięknymi krajobrazami Mazowsza. Po przejechaniu 18 km trasy do Wilcz Tułowskich – miejscowości na obrzeżach Kampinoskiego Parku Narodowego – poszliśmy na mały spacer po puszczy, jedynej puszczy w Europie (a może nawet na świecie), która znajduje się w bezpośredniej bliskości stolicy państwa i jest dla niej „zielonymi płucami”.
Jak widzicie, sprawdza się powiedzenie: „cudze chwalicie, swego nie znacie, sami nie wiecie, co posiadacie”. Mamy czym się szczycić, chociażby tym, że Warszawa jest najbardziej zieloną stolicą Europy (mówię tu głównie o parkach, zieleńcach, nieuregulowanych, porośniętych brzegach Wisły, lecz pamiętać też trzeba o takich kompleksach leśnych, jak Las Kabacki, Las Młociński, Las Bielański, Puszcza Kampinoska).

 

image006

Lecz powróćmy do naszej wycieczki. Po krótkim spacerze i wdychaniu aromatów sosnowego lasu wróciliśmy pociągiem do Tułowic – do miejsca piknikowego, które zwie się Osada Puszczańska. Bardzo dobrze przygotowany teren do wypoczynku dla całych rodzin – stoły, ławy, parasole, ogniska, miejsce do zabaw dla dzieci, restauracja serwująca zestawy ogniskowe lub grillowe oraz napoje, sanitariaty. No     i jeszcze niewielka plaża oraz kąpielisko nad niewielką, uroczą rzeczką Łasicą.

 

image004

Pogoda była przepiękna, słoneczko prażyło, lecz my w cieniu, w miłym, rozbawionym gronie cieszyliśmy oczy pięknymi widokami a podniebienia pysznościami, od których, jak zwykle, uginał się nasz stół. Bardzo żałowaliśmy, że biwak nie był dłuższy, lecz po 1,5 godziny trzeba było wracać do pociągu, gdyż jest to jedyny kurs raz w tygodniu – tylko dla wybrańców!!! Nie wspomniałam jeszcze   o wspaniałej opiece przeuroczego, elokwentnego oraz chętnego do kontaktu z uczestnikami wycieczki pana przewodnika, Krzysztofa. Umiał nawiązać bezpośredni kontakt z liczną grupą dzieciarni i – wciągając je w zabawę – przekazać wiele informacji o muzeum i kolejnictwie. Z nami, seniorami, bawił się również świetnie, uczestnicząc w naszym, tradycyjnym dla „jedenastki”, śpiewaniu. Cóż to za wycieczka byłaby bez śpiewu? Więc śpiewaliśmy, jak kto potrafi, lecz chyba było dobrze, bo podobało się nie tylko panu kolejarzowi, lecz i innym uczestnikom wyprawy – śpiewali z nami prawie wszyscy  w wagonie. Później konkurencję zrobiły nam dzieci, lecz seniorzy dzielnie podjęli wyzwanie i wraz z maluchami wykonali ambitny utwór wokalny „Zielona róża, biały kwiat…”.
Zmęczeni słońcem i wrażeniami wróciliśmy do Warszawy świadomi tego, że piękna i bogata w zabytki jest nasza Polska. Tylko w bezpośredniej okolicy Sochaczewa – miasta zdawało by się niewielkiego i niezbyt ciekawego turystycznie – jest przecież nie tylko Puszcza Kampinoska z jej ścieżkami edukacyjnymi, pieszymi   i rowerowymi szlakami, lecz również trzy rzeki: Bzura (znana z bohaterskich walk z okresu wojny, lecz także ze spływów kajakowych), Utrata (a nad nią Żelazowa Wola – miejsce urodzenia naszego pianisty i kompozytora), Łasica (malownicza, zarośnięta kaczeńcami, miejsce wypoczynku dla ludzi i naturalne środowisko chronionych gatunków flory i fauny). Wspomnieć należy jeszcze XVI-wieczny kościół warowny  w Chodakowie – gdzie były zaślubiny rodziców Chopina i jego chrzest oraz zabytki w samym Sochaczewie, np. ruiny Zamku Książąt Mazowieckich. Cóż więc?!

image005

Taki niewielki wypad „w Polskę” w miłym gronie może przynieść korzyści nie tylko naszemu ciału (ruch, wypoczynek, opalenizna), lecz także pogłębia naszą wiedzę, wyczula na piękno przyrody, daje wypoczynek umysłowi i duszy. Życzymy Wam również takich przeżyć.

 

image007

 

Nie siedźcie w domu! Takie wypady za miasto są bardzo wartościowe, a równocześnie niezbyt kosztowne. Korzystajcie z nadchodzą-cego lata. Pozdrawiam wszystkich Czytelników w imieniu swoim i moich przyjaciół z Koła nr 11
Elżbieta Woińska

 

Przepraszamy, ale komentarze są obecnie wyłączone.