Wiersze Haliny Trybenek

maj 10th, 2010 Wpisane w Kulturalne, Twórczość, Z kół

I znów kolejna porcja wierszy kol. Haliny Trybenek

 ME ROZMYŚLANIA

Jesień słońca i ciepła nam skąpi.
Zima za pasem, nikt w to nie wątpi.
Ostatni liść już z drzewa spada.
Ze strachu drży osika blada.

Jeszcze w ogrodzie czerwień róży
już swym widokiem nie dziwi ludzi.
Bo już piękna być nie zdoła,
kiedy jest dżdżysto i zimno dokoła.

Zbłąkany motyl po łące lata,
Jeszcze się snuje „babie lato”.
Kłębią się w górze chmury śniegowe,
Niebawem wszystko pokryją śniegiem.

Uśpione wszystkie drzewa i kwiaty
zima okryje śniegiem puchatym.
I tylko dzieci cieszą się z zimy,
Na sankach będą z górki jeździły.

A mnie przybędzie znów siwych włosów
I starsza jestem o rok czasu.
I tak co roku jak idzie zima
Me rozmyślania znowu zaczynam.

 
 „CZACHA  DYMI”

Dzisiaj mam od rana doła,
Smutna buzia nie wesoła.
Bo coś boli mnie od rana,
jestem zła i nie wyspana.
 Kiedy boli to mam stracha,
 wtedy „dymi” moja „czacha”.
 I już prawie jestem w niebie,
 Wszystkich widzę na pogrzebie.
Śmiać się mogą ci krytycy
Co ich ból ten nie dotyczy.
A mnie wcale nie do śmiechu,
Choć na duszy nie mam grzechów.
 Ale trudno, niech tak będzie,
 Kiedyś czas umierać przyjdzie
 A na razie „czacha dymi”,
 Męczę się z myślami swymi.

 
 ŚWIT           

Co dzień wstaję tylko świt,
Jeszcze ciemno, sąsiad śpi,
A ja już jestem wyspana.
Łazikuję tak od rana.
 Czekam kiedy słońce wstanie,
 Ze słoneczkiem jem śniadanie.
 Za oknami jeszcze ciemno,
 Czarne kruki gdzieś już pędzą.
Krzyczą tuż przy oknie blisko,
Lecą gdzieś na żerowisko.
Chociaż kraczą, hałasują,
To ich trochę nawet lubię.
 Mnie się właśnie tak wydaje,
Dłuższy dzień gdy rano wstaję.
Żeby długo żyć na świecie,
muszę wstawać już o świcie.

 
 WIGILIA

Pyzowaty księżyc świeci,
Pierwszej gwiazdki patrzą dzieci.
Dzisiaj wieczór troczę inny,
Bo to wieczór wigilijny.
 O! Jest gwiazdka, jasno świeci!
 Na kolację biegną dzieci.
 Już za stołem mama – tata,
 A ja siedzę obok brata.
A choinka błyszczy – pachnie,
Jest wesoło i radośnie.
I prezentów bardzo wiele,
Już opłatkiem mama dzieli.
 Puste miejsce obok czeka
 Na samotnego człowieka.
 By się z nim mogli podzielić…
 Czy naprawdę byśmy chcieli?
By tak zajrzeć w serca głębie…
Nie chcą widzieć biednych pewnie.
Tych samotnych co łzy leją…
Co samotność swoją kryją.
 Oni sami w swoim domu
 Będą cierpieć po kryjomu.
 Pewnie raźniej by im było
 Żeby lepiej świąt ni było.
Więc roztwórzmy drzwi na rozcież,
Niech odwiedzą nas  dziś goście.
Okażmy im pocieszenie
Na to Boże Narodzenie!

 
 WAZONIK         

Stoi na stole
Wazonik mały.
Latem przepiękne
Kwiaty w nim stały.
 Teraz jest pusty
 Kwiatów w nim nie ma.
 Lecz ja go
 Bardzo, bardzo doceniam.
Nigdy nie oddam
Jego nikomu.
Byłoby pusto
Bez niego w domu.
 Tyle w mym domu
 Jest samotności.
 Ty mi zastąpisz
 Wszystkich gości.
I już niedługo
zakwitną rabaty,
A ja do ciebie
Włożę te kwiaty.
 Będziemy mieli
 Dużo radości
 I lżej żyć będzie
 W tej samotności.
 

NAD RZEKĄ

Jestem dzisiaj nad rzeką.
Rozłożysta wierzba dumna
swe warkocze moczy w wodzie
Żeby trochę się ochłodzić.

A pod wierzą na kocyku
Siedzi starszych dwóch chłopczyków.
Zażywają cienia chłodu,
Podrywając jak z młodu.

Słońce grzeje już od rana.
Ja po plaży chodzę sama…
I spogląda na mnie Zdzicho,
Ja się śmieję w duchu cicho.

Bardziej cieszy mnie śpiew ptaków
Niż zaloty tych chłopaków.
A skowronek śpiewa w górze,
No i wcale się nie nudzę.

Nad łąkami czajka mała
Też czajkowi obiecała.
Chowa teraz dzieci sama
wyśpiewując już od rana.

Fajnie jest i być tak musi.       
Chociaż nie raz diabeł kusi.
Lecz rozsądek mnie poskramia
I od pokus mnie uwalnia.

 
 PIÓRO

Patrzę na ciebie
Pióro wieczyste,
Co zapisujesz
Nieraz me myśli.
 A dzisiaj tylko trzymam
 Cię w ręce
 I nie napiszę
 Chyba nic więcej.
Nawet pół słowa
Do cię wydukam.
Zamurowane
W głowie mam myśli.
 Nie jestem w stanie
 By do mnie przyszły
 Te romantyczne i te zwyczajne,
 Piękne wierszyki.
I koniec, kropka,
Szlaban mam w głowie,
Czy jeszcze kiedyś
Pióro opowiesz?
 Czy w sercu moim
 Żal ukoisz?
 Trudno – pożegnam ciebie
 Może na krótko.
Może do ręki
Wezmę cię jutro.

 
 DZIADEK

Wyszedł Dziadek obok z bloku,
Ledwo zrobił perę kroków
Już mu dzwoni ta komóra
Co ty na to? Moja miła.

Ale czy to tylko młodzi
Mają życie swoje słodzić?
Chociaż Dziadek nie rozumie,
To ma też swoją komórę.

Obsługiwać jej nie umie
Lecz szpanuje wszystkim w tłumie.
A komóra – dzwoni, dzwoni.
Usłyszała pewna pani.

Uśmiechnęła się paniusia,
Oczko puszcza do Dziadziusia.
Pokazuje na komórkę.
Tu wyłączyć! O! W tę dziurkę.

I rozmowa już się toczy,
Patrzy Dziadek pani w oczy.
Mieć jest dobrze komóreczkę.
Już na randkę mam babeczkę.

Czasem takie komóreczki
Są wabikiem na babeczki.
Niby proste, niby co?
No i babkę dziadek mo.

 
 PARK

Idzie jesień przez park,
Ściele liście na skwerach.
W każdy dzień tygodnia,
Nawet gdy jest niedziela.

I pomaga jesieni
Ten wiaterek północny.
Tak niedawno był ciepły
a już zimny i mroźny.

Szarpie drzewa koroną
By z nich spadły liście.
I oznajmia wszem wobec
Srogiej zimy przyjście.

Przyjdź do parku i zobacz
Ile złota w jesieni.
Babie lato się snuje
i nitkami się mieni.

inne wiersze kliknij

Przepraszamy, ale komentarze są obecnie wyłączone.